Kiedy widzę, że jestem w towarzystwie złożonym z kilku osób, co najmniej z dwóch, czyli mnie i jeszcze kogoś, mam zawsze wrażenie, że jest to teatr. W rzeczywistości codzienne, ciągłe sytuacje nie są ani życiem, ani teatrem, z wyjątkiem tych najprostszych, najbardziej skonwencjonalizowanych. Prawda wymyka się stale z każdej strony. W rezultacie wszystko jest zawieszone między „teatrem” a „życiem”. oczywiście jest w tym nieodwracalna jednokierunkowość. „Życie” dąży w kierunku „teatru”, nigdy odwrotnie.
11.04.1966
Dziennik tom 1 (1962-1969), Sławomir Mrożek
Z wyrokami sędziów Rzeczypospolitej Polskiej się nie dyskutuje. Z wyrokami niezawisłej Rzeczypospolitej Polskiej - My, Naród; My, Lawa - Społeczeństwo Polskie, Suweren, który je szanuje, trwamy przez dzieje - pamiętając Słowa Wieszczów Narodowych; ceniąc Słowo i jego moc. Jedno jest pewne - nic, absolutnie nic, żadna siła nas nie podzieli. Dowiódł tego Sędzia Zadara na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, wystawiając monumentalne, czternastogodzinne, obite z wszelkich naleciałości i tynków ponadczasowe dzieło Mickiewicza: Dziady - całość, po raz pierwszy w dziejach polskiego teatru. Ten historyczny spektakl jest drożdżowym zaczynem wszystkiego tego, co Naród łączy, a nie dzieli.
Na plakacie: 8 marca 1968 r. Studencki wiec na Uniwersytecie Warszawskim
DZIADY - CAŁOŚĆ. PREMIERA: 20.02.2016, TEATR POLSKI WE WROCŁAWIU
Zacznijmy od działania Wielkiego Mechanizmu, tak jak go ukazywał Szekspir w swoim teatrze. Na proscenium walczą ze sobą wojska; maleńka alkowa pod daszkiem zamienia się w Izbę Gmin albo komnatę królewską; na balkonie zjawia się król w otoczeniu biskupów; grają trąby, proscenium jest już dziedzińcem przed gotyckim Tower, dokąd halabardnicy prowadzą uwięzionych książąt; alkowa zamieniła się w celę; gwałtowne myśli nie pozwalają zasnąć następcy tronu, ale już uchyliły się drzwi i płatni mordercy wchodzą ze sztyletami; proscenium jest teraz londyńską ulicą w nocy, przemykają się zastraszeni mieszczanie, rozmawiają o wielkiej polityce; znowu trąby: nowy władca ukazał się na balkonie.
Zacznijmy od wielkiej sceny abdykacji z Ryszarda II, która za życia królowej Elżbiety nie ukazała się w żadnym z wydań tragedii. Odsłaniała działanie Wielkiego Mechanizmu zbyt okrutnie: w momencie zmiany władzy. Władza pochodzi albo od Boga, albo z woli ludu. Błysk miecza, kroki halabardników, oklaski zastraszonych dostojników. Krzyk spędzonego tłumu, i oto nowa władza pochodzi także od Boga albo z woli ludu.
Henryk z przydomkiem Bolingbroke, późniejszy król Henryk IV, powrócił z wygnania, wylądował z wojskiem i wziął do niewoli opuszczonego przez wasali Ryszarda II. Zamach stanu się dokonał. Teraz trzeba go uprawomocnić. Stary król jeszcze żyje.
Premiera Wesela na podstawie Wesela wg Stanisława Wyspiańskiego w reż. Cezarego Tomaszewskiego z Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, to była cudowna, piękna, szmirowata pod sam dekiel katastrofa sceniczna. Jak dotąd, nic wspanialej najgorszego tej rangi wybitnych artystów podbijających bębenek absurdu, jakich mamy w Opolu, nie widziałem. To trzeba koniecznie zobaczyć na własne oczy, by w pełni docenić absolut nihilizmu przestrzeni publicznej.
Czytaj więcej: Titanic tonął, ale orkiestra grała do samego końca!
Na wrocławskiej scenie Teatru Polskiego wybrzmiała z wielkim łoskotem Burza Williama Shakespeare'a w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego. Bez wątpienia, było to zaburzenie zarówno czasu jak i przestrzeni. Oko emocjonalnego cyklonu zaprezentowanego na scenie, szeroko rozlało się po premierowej publiczności unoszonej frenetyczną ekstazą co i rusz jeszcze w trakcie trwania przepełnionej okultyzmem podróży na dziką wyspę, którą naznaczono odwróconym wulkanicznym stożkiem - godzącym w piersi umęczonej Prospery wykreowanej z fantazją godną podziwu przez Ewę Skibińską.
Odwiedza nas 79 gości oraz 0 użytkowników.