Mgliste i obojętne
Rimbaud wyemigrował do Afryki. Proust wyemigrował w chorobę. Krúdy wyemigrował do Starej Budy, gdzie tuczył prosiaka. (Tylko jednego, nie więcej). Mnie czasami wydaje się, że z życia, które jest planem i perspektywą, wyemigrowałem do dnia dzisiejszego. Z dnia na dzień emigruję do następnej chwili. Wszystko inne jest mgliste i obojętne.
Dziennik 1977-1989, Sándor Márai
Paruzja
Po dwóch tysiącach lat jest to jednak niezadowalające rozwiązanie, dlatego że jeżeli moc wcielenia i męki Pana nie uzdolniła nas do tej pory do nawrócenia na świętość, to po dwudziestu wiekach od wybicia «ostatniej godziny» świata myślenie, że staniemy się do tego zdolni teraz, gdy zapomnieliśmy o sensie obietnic, w które wierzyliśmy, jest nieprzyzwoite. Czy chcemy przez następne tysiąclecia kontynuować grę, w której Bóg nam nie pomaga, gdyż na to nie zasługujemy, a zarazem być świadomi, że człowiek bez Jego pomocy nie ma wartości?
[...]
Jesteśmy [...] zjednoczeni z Bogiem w zupełnie innym sensie. W tym, że wraz z duchem, który jest w nas, umieramy. Podczas gdy Bóg «przegrany» i «zwyciężony» zsunął się z krzyża jako nieużyteczny i zapomniany kawałek ciała, my wraz z naszą wiarą wstępujemy na krzyż, toczymy ostatnią bitwę, konamy i wołamy «Eli, Eli, lama sabachtani?» Tak - o to prosimy, wołając - dopiero wtedy wypełni się to, czego zabrakło cierpieniom Chrystusa [Kol 1, 24] i dokona się ostateczny, radykalny zwrot. Nasza ofiara przyniesie życie. Bóg zmartwychwstanie. Musimy doskonale kochać Boga, który nam się ofiarował i oczekuje od nas zbawienia. Za bardzo nas jednak unieszczęśliwił, rozczarował, zmęczył, abyśmy mogli to czynić.
S. Quinzio, Un Commento alla Bibbia
Znalezione w: Dariusz Czaja, Lekcje ciemności