Zimowe krolestwo Philip LarkinOdkrycie prozy Larkina za pomocą „Zimowego królestwa” jest jak odbycie podróży w głąb ludzkiej duszy. To tylko jeden sobotni dzień zimowy spędzony z Katherine, przecięty warstwą letniej reminiscencji sprzed lat, gdy miała ich ledwie kilkanaście. Pejzaż duszy rozpięty na skondensowanej ferii emocji, gdzie pośród wojennej zawieruchy, będącej ciężkim, ledwie zarysowującym tłem powieści, a ciążącym zarazem niemiłosiernie, rozgrywa się konceptualna gra znaczeń - jeden dzień, lecz co do treści, całe dotychczasowe życie głównych bohaterów.

Moc tej historii nie jest ukryta w samej fabule. Liczy się podróż przez czas, poszukiwanie swoich potrzeb, relacji międzyludzkich, sensu, zwątpienia, siły. Larkin podał opowieść o poszukiwaniu sensu zakotwiczenia siebie w świecie na sposób malarski. Ten tekst natychmiast staje się w głowie czytelnika przestrzennym obrazem, prywatnym otoczeniem, który dociąża poszukując, zwalnia gubiąc. Jest mocny i nieuchwytny. Kruchy, jak sieć pajęczyn rozpiętych na półkach z książkami w bibliotece, gdzie pracuje Katherine, a zarazem wysycony stalą liny okrętowej cumującej u brzegu jednostkowego istnienia. Nic w tej opowieści nie jest pewne, jednoznaczne, zakreślone czy przekreślone. Czytając, zgubisz lub odnajdziesz, a może nie zauważysz. Ale to tam jest. Od wielu miesięcy nie czytałem nic równie fascynującego bez chwili znudzenia.

Zimowe królestwo, Philip Larkin
Tłumaczenie: Jacek Dehnel
Wyd. Biuro Literackie, 2017

Zimowe krolestwo Philip Larkin